Ministerstwo Finansów liczy, że jeszcze w tym roku Komisja Europejska zdejmie z Polski procedurę nadmiernego deficytu. Co to w praktyce oznacza dla Polski? — tłumaczy w rozmowie z "Gazetą Olsztyńską" Janusz Cichoń, sekretarz stanu w Ministerstwie Finansów.
— To procedura wszczynana na szczeblu Unii w przypadku przekroczenia przez państwo członkowskie dopuszczalnego deficytu, który wynosi 3 proc. w relacji do PKB. Jeżeli deficyt jakiegoś państwa został uznany za zbyt duży, musi ono wówczas podjąć odpowiednie działania korygujące. Jeżeli nie zastosuje się do zaleceń Rady Europejskiej, może zostać objęte karami finansowymi. Polska została objęta tę procedurą w 2009 roku — w związku z wybuchem kryzysu zwiększyliśmy wydatki publiczne. Chcieliśmy w ten sposób, w tych trudnych dla nas latach, pobudzać gospodarkę.
— W tej sytuacji każdą zmianę mogącą zmniejszyć dochody budżetu musimy konsultować z Komisją Europejską. Dopóki obejmuje nas ograniczenie, rząd nie może np. dobrowolnie obniżać podatków czy wprowadzać przywilejów podatkowych.
— Można mówić o wielu czynnikach, które pozwoliły nam na zredukowanie nadmiernego deficytu do poziomu pozwalającego oczekiwać, że zostanie zdjęta z naszego kraju unijna procedura nadmiernego deficytu. Po pierwsze, wydaje się że powoli wychodzimy z kryzysu. Wzrost gospodarczy wyniósł w 2014 r. 3,4 proc., rosną również płace, co powinno przełożyć się na zachowania konsumentów. Przyspiesza strefa euro, ceny ropy nadal utrzymują się na niskim poziomie. Europejski Bank Centralny wypuszcza dużo taniej waluty. Z drugiej strony, staramy się zaciskać pasa i uważnie się przyglądać się każdej publicznie wydawanej złotówce.
— W 2013 roku wprowadziliśmy Stabilizującą Regułę Wydatkową, która wpływa na konstrukcję budżetu. Stosując się do jej założeń, w latach kryzysowych wydajemy więcej, stymulując naszą gospodarkę, natomiast w latach hossy, z którymi w ostatnim czasie mamy powoli do czynienia, zaciskamy pasa i oszczędzamy na przyszłość. Wydatki publiczne będą po prostu rosły wolniej niż gospodarka, co prowadzi do obniżenia ich relacji w stosunku do PKB.
— Istnieje kilka mocnych argumentów, które powinny przekonać Unię do naszych racji. Po pierwsze, przysługuje nam tzw. ulga na OFE. Przyjęcie kapitałowych części systemu emerytalnego przewiduje, że jeżeli kryterium 3 proc. zostanie nieznacznie przekroczone z powodu transferu pieniędzy na emerytury kapitałowe, to procedura i tak może zostać zdjęta. Jest to, co prawda, kryterium uznaniowe, ale wydaje się, że nasz deficyt się w nim mieści. Często mówi się, że OFE zostały zupełnie rozmontowane, ale to nieprawda, gdyż pozostało w nich 2,5 miliona ubezpieczonych, a koszty transferów wyniosły w zeszłym roku 0,4 PKB. Jeżeli tą wielkość odliczymy od naszego deficytu z zeszłego roku, to wyniósłby on 2,8 proc. PKB. Drugi argument wobec Komisji Europejskiej wynika z unijnego prawa dotyczącego przepisów, które stanowią, że procedura może zostać zdjęta, jeżeli obniżka ma charakter stały. Deficyt w wysokości 3,2 proc jest najmniejszy od siedmiu lat. I już w tym roku powinien spaść do 2,7 proc. PKB, w 2016 roku obniży się do 2,3 proc i w kolejnych latach będzie on nadal spadał. Naszym celem jest 1 procent długu strukturalnego.
— Co oznacza dla Polski zdjęcie procedury?
— Jeżeli Rada zdejmie z nas procedurę nadmiernego deficytu, będzie to nie tylko sukces wizerunkowy, ale przede wszystkim może to mieć praktyczne skutki. Po zniesieniu procedury jakiekolwiek zmiany będą łatwiejsze do przeprowadzenia. Od 2017 roku będziemy mogli obniżyć obecne stawki VAT, będą one mogły wrócić do poprzednich poziomów. Może to także otworzyć drogę do innych zmian, np. wzrostu wysokości kwoty wolnej od podatku. W minionym tygodniu przekazaliśmy do Komisji Europejskiej dokumenty ze wskaźnikami gospodarczymi. W przeciągu dwóch miesięcy powinniśmy poznać jej decyzję. Wówczas będziemy mogli zastanawiać się nad konkretnymi rozwiązaniami.
— Nie! Nawet jeżeli Komisja zdejmie z nas procedurę nadmiernego deficytu, niewiele się w tej kwestii zmieni. Co prawda Unia Europejska coraz bardziej naciska, żebyśmy przyjęli wspólnotową walutę – w końcu stanowimy dużą i stabilną gospodarkę o dobrych wskaźnikach makroekonomicznych. Wydaje się jednak, że warto poczekać z decyzjami o wchodzeniu do strefy aż do momentu, gdy Unia upora się ze wszystkimi strukturalnymi problemami. Euro należy przyjąć w odpowiednim momencie. Jeszcze taki nie nadszedł.
— Nieprędko. Najpierw musimy sprawić, że nasza gospodarka będzie bardziej innowacyjna, warto również zmniejszyć nasze zadłużenie. Jesteśmy na początku tej drogi, dlatego wejście do strefy euro stanowi odległą perspektywę.
Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez![FB](/i/icons/fb.png)
wojciech #1724679 | 46.151.*.* 29 kwi 2015 11:56
Dlaczego kwota wolna od podatku dla obywatela to 3 tysiące zł a dla posła 29 tysięcy ?
!
odpowiedz na ten komentarz
Andrzej #1724661 | 46.171.*.* 29 kwi 2015 11:36
wejdziemy do strefy EURO jak zostanie spłacony ostatni kredyt frankowy. Skąd ja to wiem? No chyba jestem jasnowidzem:-)
!
odpowiedz na ten komentarz