Porażkę często można przekuć w zwycięstwo

2015-06-27 08:00:00 (ost. akt: 2015-06-26 14:53:39)
Janusz Cichoń, poseł PO z Olsztyna

Janusz Cichoń, poseł PO z Olsztyna

Autor zdjęcia: Beata Szymańska

Podziel się:

O wnioskach z wyborów prezydenckich, dialogu z Polakami i zaradności rodaków, taśmach z podsłuchanych rozmów, które zmieniły rząd, oraz o wyborczych obietnicach rozmawiamy z Januszem Cichoniem, posłem Platformy Obywatelskiej z Olsztyna.

— Choć daty wyborów jeszcze nie ma, to kampania wyborcza nabiera rozpędu. W minioną sobotę swoje konwencje miały PO i PiS. Sondaże pokazują, że to właśnie te partie będą rywalizować o zwycięstwo na jesieni. Czy Platforma pozbierała się już po przegranej Bronisława Komorowskiego?
— Myślę, że tak. A w życiu często jest tak, że porażka wzmacnia i jest zapowiedzią sukcesu. Tak dzieje się w sporcie, w biznesie. Znam wiele przykładów, w których ludzie po często zaskakującej, niespodziewanej porażce zakasują rękawy, biorą się do roboty i to prowadzi ich do zwycięstwa. I mam nadzieję, że tak będzie także w przypadku Platformy.

— Wyciągnęliście wnioski?
— Przeanalizowaliśmy całą sytuację, splot zdarzeń, które towarzyszyły wyborom prezydenckim. Mamy świadomość niepełnego zaangażowania struktur PO, które nam wszystkim odbiło się czkawką. Za bardzo skupialiśmy się też na sukcesie gospodarczym kraju, na wyprowadzeniu Polski z procedury nadmiernego deficytu. Powinniśmy pokazać, jakie konkretne korzyści mają z tego obywatele, jak poprawa sytuacji gospodarczej przekłada się na sytuację każdego Polaka. Z drugiej strony, dzięki temu, co się wydarzyło w ciągu tych ostatnich ośmiu lat, możemy być dumni z Polski. Zawdzięczamy to nie rządowi, nie prezydentowi, a tak naprawdę zaradności, przedsiębiorczości i mądrości wszystkich Polaków. Wyciągnęliśmy wnioski z wyborów prezydenckich. Teraz ruszamy z nowym otwarciem, które przekłada się na założenia programowe, które poddajemy w tej chwili publicznej debacie. Ruszamy w Polskę. Chcemy i będziemy rozmawiać ze wszystkimi, by nasz program jak najlepiej odpowiadał oczekiwaniom Polaków. Z drugiej strony, jako partia uczciwa i odpowiedzialna chcemy składać propozycje, które nie będą gruszkami na wierzbie, a będą oparte na realnych możliwościach naszego kraju. Nie chcemy uczestniczyć w wyścigu na puste obietnice i puste deklaracje.

— Premier Ewa Kopacz zapowiedziała, że program wyborczy PO poznamy we wrześniu. Czy to nie za późno?
— Tak naprawdę to zręby tego programu pani premier już ogłosiła. Natomiast wrzesień to czas składania projektu budżetu. To będzie ten moment, w którym wszyscy będą mogli powiedzieć sprawdzam, czy te deklaracje będą przełożone są na konkretne zapisy w przyszłorocznym budżecie oraz w wieloletnim planie finansowym państwa, który jest załącznikiem do budżetu. Jeżeli mówimy o konkretach, a chcemy, żeby ta nasza propozycja obudowana była bardzo konkretnymi rozwiązaniami, musimy dać sobie na to trochę czasu. I nie chcemy być też gołosłowni, jeśli chodzi o konsultacje społeczne. Bo jeśli mówimy, że ruszamy w Polskę po to, żeby rozmawiać z Polakami o ich preferencjach, o tym, które rozwiązania i w jakim obszarze są najbardziej niezbędne, to musi być to poprzedzone dyskusją. I namawiam wszystkich do tej dyskusji. W miniony piątek odtrąbiliśmy gigantyczny sukces Polski i Polaków, jakim jest uchylenie procedury nadmiernego deficytu, ale pamiętajmy, że nie możemy w kolejnym roku znowu przekroczyć limitów, gdy chodzi o zadłużenie, deficyt. Trzeba realnie oceniać nasze możliwości i wybrać propozycje, które będą najtrafniej odpowiadały oczekiwaniom Polaków.

— Tyle tylko że te obietnice dają głosy w wyborach.
— Liczymy na rozsądek Polaków, że nie dadzą się mamić tymi pustymi obietnicami, zwłaszcza że wiele z nich prowadziłoby do ruiny, bankructwa Polski. Mamy przykład Grecji, która nie zastosowała się do zaleceń Komisji Europejskiej, która przez wiele lat uciekała od odpowiedzialności i dzisiaj Grecy są w panice. Dlatego musimy nasze obietnice dostosować do możliwości, jakie mamy. Polska ma się dalej rozwijać w sposób niezagrożony, a ten rozwój musi przekładać się na codzienne życie obywateli: żeby wszyscy mieli na co dzień do czynienia z dobrym i stale poprawiającym się poziomem publicznej oferty, czyli lepszą szkołą, lepszymi uczelniami, większym dostępem do żłobków, przedszkoli, ale też służby zdrowia. Na to wszystko potrzebne są środki, choć zawsze w systemie są pewne możliwości, które pozwalają na racjonalizowanie wydatków. Tu mogę przytoczyć wypowiedzi nowego ministra zdrowia, który zdaje się w ten sposób chce uzyskać efekt. Nie poprzez większe składki zdrowotne, sięganie do kieszeni podatnika, a racjonalizację tego, czym się dysponuje, lepsze gospodarowanie pieniędzmi.

— Beata Szydło, która miałaby być premierem, jeśli to PiS wygrałoby wybory, już objeżdża Polskę. Czy PO nie popełnia błędu, zwlekając z tym? Może premier Kopacz też powinna ruszyć w Polskę i rozmawiać z Polakami?
— Ruszyliśmy w Polskę, już rozmawiamy z Polakami. Każdy członek Platformy musi wyjść na ulicę i rozmawiać z ludźmi, bo przecież dialog jest kwintesencja polityki! Myślę, że sposób w jaki będziemy się komunikowali będzie też nietuzinkowy. Pani premier już zapowiedziała wizyty we wszystkich regionach oraz wyjazdowe posiedzenia rządu.

— Rząd będzie obradować w Olsztynie?
— Na pewno przed wyborami jedno takie posiedzenie Rady Ministrów powinno się odbyć w Olsztynie. Będzie okazja, żeby rozmawiać o problemach młodych ludzi, gospodarce naszego regionu czy infrastrukturze. O oczekiwaniach mieszkańców Warmii i Mazur pod adresem rządzących, o dokończeniu „siódemki”, „szesnastki”, ale też drogi Via Baltica, tak ważnej dla sporej części regionu, dzięki której łatwiej będzie dojechać nad Wielkie Jeziora Mazurskie.

— Podczas sobotniej konwencji PO premier Ewa Kopacz przeprosiła Polaków, bo jak powiedziała: „rządzimy prawie osiem lat i trochę nazbierało się tych błędów”. Niedawno pani premier przepraszała rodaków za aferę taśmową. To przepraszanie może wejść pani premier w krew.
— Mam nadzieję, że takich okazji już więcej nie będzie. Cytując klasyka: Nie popełnia błędu ten, kto nic nie robi. Robimy wszystko, żeby było ich jak najmniej, ale niestety się zdarzają. I trzeba umieć się do tych błędów się przyznać i za nie przeprosić. Gdy idzie o taśmy, tu mamy specyficzną sytuację, bo nielegalnie nagrane prywatne rozmowy ludzi stały się podstawą bardzo dużej akcji, także w kontekście decyzji politycznych. Z jednej strony żal mi tych ludzi, którzy musieli odejść, ale rozumiem i popieram decyzję premier Kopacz.

— Żal?
— Tak, bo wiem, że nie było w tle żadnej prywaty. Była troska o Polskę, ale był też nieodpowiedni język i opłacanie rachunków z pieniędzy podatników. To są rzeczy, które nie powinny się zdarzyć. I to jest też dowód na to, że z takimi sprawami potrafimy się rozprawić.

— Ale czy nie za późno?
— Premier Tusk liczył na wyjaśnienie tej kwestii przez prokuraturę. Gdy jednak okazało się, że polska polityka jest bezustannie destabilizowana wyciekami taśm o niejasnym pochodzeniu, premier Kopacz od razu przecięła ten gordyjski węzeł. Tego typu sytuacje nie mogą się więcej zdarzyć, stanowi ona nauczkę dla całej klasy politycznej. Nie tylko w publicznym życiu trzeba zachowywać się poprawnie, pod uwagę jest brane tez to co się robi i mówi prywatnie. Nie można mieć dwóch twarzy. W polityce to jest bardzo istotne, zwłaszcza, jeśli mówimy o zaufaniu, wiarygodności wobec osób wybieranych przez obywateli jako swoich reprezentantów.

— Premier Ewa Kopacz wezwała lidera PiS do debaty. Czy Jarosław Kaczyński podejmie rękawicę?
— Trudno powiedzieć. Myślę, że to bardzo ważna deklaracja ze strony pani premier. Bo to co się dzieje w tle, czyli puste obietnice i szastanie pieniędzmi podatników ze strony PiS i liderów innych ugrupowań, mogą doprowadzić Polskę do ruiny. Dobrze byłoby, żeby na ten temat publicznie porozmawiać. By Polacy idąc w październiku do wyborów mogli podejmować świadomą decyzję, mając pełny obraz tego, co kryje się za programami poszczególnych ugrupowań. Mam nadzieję, że ta debata się odbędzie, bo wszyscy politycy, wszystkie ugrupowania poważnie traktujące wyborców, powinny do takiej debaty przystąpić.

— W rządzie jest trzech nowych ministrów, na ile są wzmocnieniem rządu?

— Na pewno wnoszą oni nowe spojrzenie, powiew świeżości. A jeśli ten powiew wnoszą takie autorytety jak obecny minister zdrowia i on się podejmuje takiego wyzwania, to możemy mu tylko przyklasnąć i czekać na propozycje. Słyszałem kierunkowe propozycje Profesora Zembali i brzmią one naprawdę obiecująco. I to są działania podejmowane już doraźnie, które ten system powinny usprawnić. Przecież trudno spodziewać się jakiejś rewolucji, gdy chodzi o służbę zdrowia,. Bo jeśli ktoś nam coś obiecuje w oderwaniu od kwestii finansowania, to znaczy, że nas łudzi. A nowy minister przedstawia konkretne rozwiązania skupiając się na racjonalizacji wydatków.

— Ale też nowy minister zdrowia od razu trafił na rafę.
— Myślę, że tu mamy sporo przekłamań. Bo gdy wysłuchamy pełnej wypowiedzi pana profesora, to ja jestem gotów się z nią zgodzić. Nie wyobrażam sobie, żeby pielęgniarki i lekarze mogli odejść od łóżek pacjentów. Zdrowie i życie pacjentów jest najważniejsze! To są zawody, które wymagają poczucia misji, wymagają pewnego etosu. Wypowiedź ministra była utrzymana w tym tonie, że w szpitalu najważniejsze jest zdrowie pacjenta. To samo można byłoby powiedzieć o szkole, gdzie najważniejsze jest dobro ucznia. Z drugiej strony, absolutnie nie odmawiam nikomu prawa do strajku i zabiegania o swoje prawa. Pielęgniarki zarabiają w Polsce za mało i jeszcze w tym roku otrzymają podwyżki.

— Beata Szydło zapewniła, że deklaracje z kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy przyjmuje jako swoje: obniżenie wieku emerytalnego, podniesienie kwoty wolnej od podatku i 500 zł na każde dziecko. Czy są pieniądze w budżecie na to wszystko?
— Nie ma i poseł Szydło dobrze o tym wie. Każda z tych obietnic wymaga ogromnego zaangażowania budżetu państwa i to niejednorazowego, ale w dłuższym okresie czasu. To są przykłady obietnic bez pokrycia, chyba że w tle PiS ma propozycje podniesienia podatków albo wprowadzenia nowych. Bo jeśli nie, to po prostu nie będzie w stanie spełnić tych obietnic.

— To, co wam zaproponuję, nie jest popularne. Nie jest miłe. Proponuję wam ciężka pracę do wyborów — to słowa pani premier do działaczy PO. Czyli w Platformie nie ma wakacji?
— Nie ma. Przyznam uczciwie, że miałem już zarezerwowane wakacje w lipcu i nie dostałem urlopu. Nie narzekam, zakasuję rękawy i pracuję dalej.

Rozmawiał: Andrzej Mielnicki

Źródło: Gazeta Olsztyńska

Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB