Klienci cenią kontakt ze sprzedawcą

2017-03-03 11:15:00 (ost. akt: 2017-03-03 11:13:56)
Zdjęcie jest tylko ilustrajcą do tekstu

Zdjęcie jest tylko ilustrajcą do tekstu

Autor zdjęcia: pixabay.com

Podziel się:

Do pracy, na studniówkę czy na ślub. Niemal każdy mężczyzna w swoim życiu choć raz miał go na sobie. Garnitur, bo o nim mowa, nigdy nie wyszedł z mody. O trendach w ubiorze i o tym, czy łatwo jest prowadzić lokalną firmę na naszych terenach opowiada Przemysław Kędzierski, właściciel sklepów „Moda Męska”.


– Skąd wziął się pomysł na własny sklep z modą męską? Czy początki były trudne?
– Kiedy w 2001 r. zakładałem działalność moja mama posiadała już kilka sklepów, a tata z siostrą mieli zakład produkujący garnitury, więc wydawało się to naturalne, że będę kontynuował rodzinną tradycję. Można powiedzieć, że wszedłem już na przygotowany grunt, dodatkowo mając do dyspozycji cenne rady i doświadczenie rodziny.

– Proszę powiedzieć kilka słów o firmie - jak wygląda jej struktura?
– Jak już wspomniałem w 2001 r. rozpocząłem swoją działalność kontynuując i rozszerzając rodzinne tradycje. Obecnie zarządzam 7 sklepami i zatrudniam 11 osób. Ale w najlepszych czasach mieliśmy nawet 15 sklepów, m.in. w takich miastach jak Częstochowa, Gdańsk, Zamość czy Białystok.

– Jakie czynniki przeszkodziły, a jakie pomogły w rozwoju sieci sklepów?
– Z pewnością przy otwieraniu kolejnych salonów pomocna była duża podaż w rodzinnym zakładzie produkcyjnym oraz niskie, jak na tamte czasy, koszty prowadzenia działalności. Później było gorzej. Rozwój galerii handlowych w Polsce dał duży impuls zakupowy, ale jednocześnie „położył” wiele drobnych sklepów. Nawet ci, którzy próbowali iść za trendem i przenosić sklepy do galerii handlowych, w większości przypadków po krótkim czasie „radości” zostali pochłonięci przez rosnące koszty czynszów w przeliczeniu na euro, brak asekuracji ze strony właścicieli galerii. Dotyczy to również mojej firmy. Do tej pory „liżę rany” po 8 latach pobytu w galeriach handlowych.

– Nasze województwo niestety należy do tych, w których są najniższe zarobki w kraju i największe bezrobocie. Czy łatwo jest prowadzić tutaj firmę?
– Warmia i Mazury to dość specyficzny region i w porównaniu do reszty kraju, dość trudny handlowo. Przecież nie tylko w aspekcie handlowym nazywani jesteśmy zaściankiem Polski. Wiecznie zapomniany przez państwo region, niedoinwestowana infrastruktura, popegeerowskie bezrobocie. Nawet moda zdaje się nas omijać, bo to, co jest modne w Warszawie, Trójmieście, Krakowie, na Warmię i Mazury dociera często z całorocznym opóźnieniem. I nie mam na myśli oferty, tylko postrzeganie nowych trendów przez klientów.
Uboższy portfel klientów, mniej zakładów pracy, gdzie jest wymagany "dress code" to z pewnością minusy. A plusy? To, że jest tutaj tak mało galerii handlowych w porównaniu do reszty kraju. Daje to lokalnym firmom fory.

– Za nami okres studniówek, ale wraz z wiosną rozpocznie się sezon ślubny. Czy rzeczywiście w tym czasie jest największa sprzedaż garniturów?
– Studniówki już dawno przestały być „złotym okresem”. Faktycznie, sezon ślubny jest teraz najlepszą okazją na dobre obroty, w zasadzie zaczyna się od Świąt Wielkanocnych i trwa do końca roku.

– Ludzie coraz częściej decydują się na zakupy w internecie. Czy przy tak dużej konkurencji łatwo jest utrzymać lokalny sklep?
– Internet to wspaniałe narzędzie. Sam często robię zakupy korzystając z sieci. Jednak na szczęście nadal jest duże grono klientów, którzy cenią sobie kontakt bezpośredni ze sprzedawcą, oczekują doradztwa. W ten sposób staramy się kształtować nasze salony. Nasi sprzedawcy mają klientom doradzać w wyborze ubrań, a nie tylko pakować je do torby.
Klienci też stawiają przed nami kolejne wymagania: klimatyzacja w salonach, kąciki dla dzieci, większa przestrzeń w przymierzalniach. W związku z tym kosztów przybywa.
My też prowadzimy sprzedaż przez internet i mogę powiedzieć, że wcale nie jest to łatwy kanał. Zwroty sięgają nawet 80 proc. Wynika to z tego, że klienci kupują np. jedną parę spodni od razu w czterech rozmiarach, po czym wybierają jeden pasujący, a resztę odsyłają.
Lokalne sklepy to również pewne przyzwyczajenie. Lubimy miłą obsługę, możliwość łatwej wymiany, fachową pomoc przy wyborze asortymentu. Sklepy, których obsługa jest na wysokim poziomie pozwalają klientom zaoszczędzić czas, nawet w porównaniu do zakupów przez internet. Przecież nie chodzi o to, aby obejrzeć milion wzorów koszul na monitorze i nadal nie do końca wiedzieć, co wybrać. Warto przyjść do któregoś z lokalnych salonów i w kilka minut mieć gotowy, dopasowany zestaw.

– Jeśli chodzi o modę męską, to co sprzedaje się teraz najlepiej? Czy upodobania mężczyzn zmieniły się na przestrzeni lat?
– Moda się zmienia i może to dość wyświechtane powiedzenie, ale, obserwując ofertę naszych salonów na przestrzeni nawet 5 lat, można zauważyć znaczną zmianę. Kiedyś królowały klasyczne garnitury, najlepiej czarne albo grafitowe, spodnie z mankietami, koniecznie kamizelka, marynarka z długimi rękawami zakrywającymi niemal pół dłoni, koszule głównie jednolite, szerokie krawaty itd.
Obecnie mężczyźni stali się bardziej odważni przy doborze ubrań. Mieszają kolory i desenie, noszą więcej marynarek casualowych. Można powiedzieć, że zaczęli się w końcu dopasowywać wizualnie do partnerek.
Teraz najlepiej sprzedają się zestawy ze spodni bezkantowych lekko zwężanych w kroju chinos, do tego marynarka o krótszych, bardziej sportowych proporcjach, koniecznie z jakimś akcentem kolorystycznym. Od kilku sezonów królują granaty i różne odcienie niebieskiego. Klasyczny czarny zdecydowanie odszedł do lamusa. Koszule w przeróżne wzorki drukowane na tkaninie, buty z kolorowymi akcentami pasującymi do reszty zestawu, to jest teraz trendy.

Monika Smolik

Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB