O tym, w jakim punkcie znajduje się nasza gospodarka, jak obecnie wygląda zarządzanie firmą oraz jakimi cechami powinien odznaczać się dobry przedsiębiorca, rozmawiamy z Danielem Dragańskim, właścicielem firmy InkSpot w Olsztynie.
— Drobna poprawka – na rynku jestem nieco dłużej, gdyż własną działalność prowadziłem jeszcze przed firmą InkSpot. Wówczas takich ludzi jak ja nazywano “prywaciarzami”. Określenie to miało oczywiście pejoratywne zabarwienie. Potem wyemigrowałem do Kanady, gdzie przez kilka lat pracowałem jako technik dentystyczny. Splot zdarzeń sprawił, że wróciłem do Polski. Już wtedy miałem pomysł na biznes. Okazał się na tyle pionierski, że w 1997 roku założyłem firmę, którą prowadzę do dziś.
- Pomysł jest ważny, jest podstawą działania. Jednak równie ważne jest rozpoznanie rynku, znalezienia jakiejś niszy i wejście w nią. Ktoś może powiedzieć - no dobrze, ale wtedy, 20 lat temu, były wyłącznie nisze, więc otworzenie i prowadzenie biznesu było łatwiejsze niż ma to miejsce dzisiaj. Tyle tylko, że wtedy natychmiast pojawiały się firmy konkurencyjne i trzeba było się nieźle natrudzić, aby swój biznes utrzymać.
- Nie tyle żyłkę, co brak umiejętności pracowania pod czyjeś dyktando. Na pewno byłem niezależny. Przy tym bardzo angażowałem się w to, co robiłem, ale nie zawsze było to doceniane. Skoro więc moja praca była wynagradzana tak samo jak bumelowanie, stwierdziłem, że lepiej będzie pracować na własny rachunek. Wtedy dostanę to, co zarobię.
- Im ciężej i więcej pracowałem, ty więcej miałem szczęścia (śmiech). Szczęście trzeba sobie wypracować. Poza tym... firma to ludzie. Udało mi się skompletować świetny zespół. To prawdziwi fachowcy, znają się na tym, co robią. Są ze sobą zgrani, dobrze współpracują. Jeśli miarą sukcesu firmy jest załoga – to odniosłem sukces. Od wielu lat w mojej firmie nie ma rotacji kadrowej.
- Kiedy zaczynałem, oprócz mnie, w firmie pracowało jeszcze dwóch ludzi. Teraz pracuje trzydziestu dwóch. Oczywiście, różnica w zarządzaniu jest znacząca. Nie jest to jednak wynik zmian ustrojowych. To bardziej techniczna sprawa. Inaczej zarządza się małą firmą, a zupełnie inaczej dużą. Obecnie stoją przed nami inne zadania, mamy do pokonania inne trudności. Zwiększyły się obroty, wzrosła liczba klientów, wprowadzamy nowoczesne systemy. To oczywiście dobrze, bo to oznacza, że firma się rozwija, a z drugiej strony przysparza pracy. Dwadzieścia lat temu wszystko było prostsze. Ale powtórzę - nie ze względu na otaczający nas klimat polityczno-społeczny, ale ze względu na to, że firma była mniejsza, więc mniejsze były wymagania i potrzeby.
- Odpowiem tak – dzisiaj polscy przedsiębiorcy narażani są stale na zmiany prawa podatkowego, finansowego, gospodarczego etc. W Polsce panuje przekonanie, że każda demokratycznie wybrana władza ma wręcz obowiązek dokonać tych zmian, więc zmieniają nawet to, co do tej pory dobrze działało. To nie sprzyja rozwojowi, perspektywicznemu myśleniu.
Mam też wrażenie, że od czasów transformacji ustrojowej nie zmieniło się myślenie o przedsiębiorcach. No może na początku było nieco lepiej - władza i społeczeństwo rozumieli, że to właśnie małe i średnie firmy są motorem napędzającym całą gospodarkę. Dzisiaj znowu się o tym zapomina. Jeśli kiedyś nazywano nas prywaciarzami, to dzisiaj mówi się o nas “krwiopijcy” i jak krwiopijców nas się traktuje.
W krajach cywilizowanych, gdzie kapitalizm jest ustrojem funkcjonującym od dawna, przedsiębiorca nie jest krwiopijcą, tylko pracodawcą. Nie jest wrogiem społeczeństwa i państwa, tylko osobą, która tworzy miejsca pracy, zatrudnia ludzi, zapewnia stabilne życie sobie i innym. No i utrzymuje system. Bez pracy nie ma pieniędzy, bez pieniędzy nie ma życia. Warto, aby tę prostą zasadę wszyscy sobie przypomnieli. Ludzi przedsiębiorczych powinno się wspierać.
- Według mnie wręcz odwrotnie. Tak jak już mówiłem, tworzy się ciągle nowe przepisy, nowe instytucje i komórki kontrolne. To nie jest dobry klimat do pracy i rozwoju firm. Przedsiębiorcy mają prawo czuć się zagrożeni. Zamiast systemowego programu wyciągania ludzi z ubóstwa, mamy rozdawnictwo. Skąd państwo bierze na to środki? Sięga do kont przedsiębiorców. Efekt może być taki, że ludzie kreatywni, a także przedsiębiorcy, znowu będą opuszczać kraj, będą szukać dla siebie i swojego biznesu miejsca, które zagwarantuje dobrą przyszłość.
- Jeśli porównamy wpływ cyfryzacji i informatyki z wpływem trendów politycznych, to obecnie jedno wyklucza drugie. Pierwsze bowiem służą rozwojowi firmy, natomiast drugie dążą do kontrolowania i wstrzymywania działań. Wracamy do centralnego zarządzania gospodarką. Już to przerabialiśmy.
- Bo sytuacja nie jest słodka. Oczywiście, nie zamierzam się poddawać. Odpowiadam nie tylko z siebie, ale także za moich pracowników. Młodych, przedsiębiorczych ludzi namawiam do zdobywania wiedzy, zakładania firm we własnym kraju. Natomiast do ustawodawców mam apel - jeśli nie możecie pomóc, to przynajmniej nie przeszkadzajcie. Podsumowując: cokolwiek będzie się działo - róbmy swoje, a podatki od tego odprowadzimy.