Poznały się w liceum gastronomicznym. Ze śmiechem przyznają, że nigdy nie lubiły gotować. Po latach los ponownie połączył ich drogi. Katarzyna Nowakowska i Wioleta Łochowska z Olsztyna postanowiły chwycić byka za rogi i otworzyć własny biznes. Taki, który z kuchnią nie ma nic wspólnego. Jest dedykowany kobietom, które chcą otaczać się pięknem. I czuć się wyjątkowo.
W ten sposób powstały „Buty i druty”.
Na olsztyńskiej starówce dwa lata temu wiosną rozkwitł biznes, jakiego jeszcze nie było w mieście. Co go wyróżnia na tle innych? — Niepowtarzalność — odpowiada zdecydowanie pani Kasia. — Takiej właśnie biżuterii chciałyśmy. Innej od pozostałych. Realizujemy życzenia klientek. Nie zrobimy dwóch takich samych wzorów. Nasze klientki przychodzą z pomysłami, od początku do końca pokazują, jaką chcą biżuterię. A my tylko realizujemy ich pomysły.
Właścicielki śmieją się, że znajomi do dziś pukają się w głowę. Bo wystartowanie ze swoim biznesem wymagało nie lada odwagi. — Całe szczęście miałyśmy wsparcie rodziny — opowiadają. I pośpiesznie dodają, że decyzja wymagała przygotowań i refleksji.
Lokal mieści się na olsztyńskiej starówce. To klimatyczne miejsce które od progu przykuwa wzrok. Kusi ciepłym, waniliowo-brązowym wnętrzem. Stare rzeźby i mosiężny żyrandol nadają niepowtarzalny nastrój temu miejscu. W tle sączy się muzyka. Ale trudno o ciszę i spokój w lokalu. — Jesteśmy bardzo rozgadane — śmieje się pani Kasia. — Klientki z nami dużo rozmawiają. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby któraś nie wywalczyła sobie u nas rabatu.
W „Butach i drutach” panuje twórczy bałagan. Nic dziwnego, skoro praca wre od rana. Biżuteria od początku do końca wykonana jest przez panią Kasię i panią Wioletę. — Jesteśmy samoukami — mówią zgodnie.
Pasja pojawiła się późno, bo w dzieciństwie żadna z nich nie plotła nawet bransoletek z muliny. Dziś wyczarują także kolczyki i wisiory. A ich klientki mogą być pewne, że drugiej kobiety w takiej biżuterii nie spotkają.
Do uroczego sklepiku przychodzą panie z Olsztyna, okolic i turystki. Nie brakuje kobiet zza granicy. Jeśli towar trzeba wysłać gdzieś dalej — klientki zawsze mogą liczyć na szybką wysyłkę.
Buty w biznesie pani Kasi i Wiolety są też bardzo ważne. I próżno takich modeli szukać w popularnych sklepach. — Mamy buty tylko polskich producentów. Są dobre jakościowo i fajnie wykonane. Mają niepowtarzalny wygląd. Każdy znajdzie obuwie dla siebie. Mamy buty wizytowe i na co dzień. Nasze szpilki są bardzo wygodne. Jest cały przekrój, od kozaczków po klapki — opowiadają.
Skąd taka nazwa sklepu? — Na pomysł wpadł mój syn — opowiada pani Wioleta. — My go podchwyciłyśmy i... tak już zostało.
Pani Kasia i pani Wioleta to zgrany duet. Co robią, kiedy nie pracują? Nadrabiają zaległości w domu. Ale zawsze znajdą czas, żeby się spotkać prywatnie. Tym bardziej, że ich rodziny przyjaźnią się ze sobą. Podczas weekendowych spotkań lubią rozegrać partyjkę w karty. Pani Kasia wyszywa haftem krzyżykowym. Wyczaruje obraz związany z Bożym Narodzeniem, olsztyńską starówkę i Matkę Boską. Czasami marzy jej się jakiś wyjazd, choć wcale nie musi to być podróż dookoła świata. — Wystarczy zwiedzanie Europy — śmieje się. A pani Wioleta przypomina, że w ubiegłym roku były przecież w Rzymie.
Obie są impulsywne, ale bywa, że się uzupełniają. — Jedna drugą uspokaja, jeśli trzeba — tłumaczy pani Wioleta. — Kasia piecze ciasta, a ja mięsa. Ale z charakteru jesteśmy podobne do siebie.
Mówią, że tego czasu po pracy jest naprawdę niewiele. Całą energię wkładają w prowadzenie swojego biznesu. Jak pani Wioleta ma chwilę, to marzy. O czym? — O wnukach — odpowiada bez zastanowienia.
at
W naszym cyklu „Na swoim” pokazujemy małe firmy. Te które działają od lat, i te, które dopiero startują. Rozmawialiśmy już z przedsiębiorcami z Olsztyna i Ełku, ale też z Tuszewa koło Lubawy i Idzbarka koło Ostródy.
Jeżeli chcecie, żeby z Wami porozmawiać, napiszcie do mnie na Facebooku.
Igor Hrywna
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez