Tu można zapomnieć o „targetach”

2018-05-13 09:00:00 (ost. akt: 2018-05-10 15:31:58)

Podziel się:

Autor zdjęcia: fot. archiwum Jakuba Kurpiewskiego

Na swoim/// Mieszkamy nad pięknymi jeziorami. I to na nie powinniśmy postawić. Nie rozdrabniajmy się na inne tematy. Bądźmy mistrzami w jednej, a nie w wielu kategoriach — mówi Jakub Kurpiewski, strażnik graniczny i przedsiębiorca z Węgorzewa.

— Jest pan funkcjonariuszem Morskiego Oddziału Straży Granicznej i jednocześnie prowadzi pan firmę Wake Up Mazury. Ta nazwa ma symboliczne znaczenie?
— Tak, ta nazwa niesie w sobie przekaz, który kieruje moim życiem. Kocham Mazury i pragnę, żeby one przyciągały do siebie wielu entuzjastów.
— Czy łatwo było rozpocząć pracę na swoim? Z jakimi przeszkodami musiał pan się uporać?
— Największe i czasochłonne problemy to problemy finansowe. Niestety nasz kraj nie jest przyjazny w rozpoczynaniu działalności dla młodych ludzi. Żeby otworzyć własną działalność, najpierw wiele lat musiałem pracować jako ratownik, sternik i nurek.
— Czym zajmuje się pana firma?
— Organizujemy regaty, eventy firmowe i różne imprezy okolicznościowe. Nasz największy projekt to Regaty Lenovo, w której brało udział 650 uczestników na ponad stu jachtach. Bo wyjazd z firmy prosto na Mazury to doskonały pomysł. U nas można odetchnąć od ciasnego biura i na chwilę zapomnieć o wszelakich „targetach”, fakturach i „deadlineach na wczoraj”.
Staramy się, żeby uczestnicy nabrali energii i świeżego podejścia do codziennej rutyny, a niewyczerpane dawki adrenaliny i świetnej zabawy robią z każdej grupy ludzi świetnie współpracujący zespół.
Podobnie jest z imprezami okolicznościowymi. Nie chcemy, aby osoby, które przybywają na Mazury, nudziły się w pokojowych hotelach, domkach, czy to latem, czy zimą. W zamian chcemy tak zaplanować naszym gościom czas, żeby szybko o Mazurach nie zapomnieli.
— A jak to się robi?
— Można by długo wyliczać. Pozwolę sobie na wymienienie kilku „narzędzi”, które nam w tym pomagają: motorówki, żaglówki, windsurfing, parasailing, narty wodne, banan i koło wodne, paintball, gry terenowe czy choćby bojery zimą, przeprawy podlodowe i karuzela lodowa.
— Nie wnikam, o co chodzi w tych dwóch ostatnich propozycjach i robię to celowo, bo zapewne warto sprawdzić to samemu. Spytam, natomiast, skąd pomysł na tego typu biznes?
— Od najmłodszych lat byłem wychowywany w środowisku ludzi z pasją do wody i, jak się później okazało, Bóg również i dla mnie miał taki plan. Dzięki pasji, jaką jest woda, poznałem niesamowitych ludzi, dzięki którym poznałem wiele tajników życia, pasji i zawodu.
— Z wody da się wyżyć?
— Woda to niekończące się źródło inspiracji i możliwości. Każdy sezon pokazuje nowe i nowe. Trzeba tylko chcieć po to sięgnąć, a nie zrobisz tego, siedząc w domu. Ogranicza nas tylko nasz własny umysł.
— Angażuje się pan też w działalność charytatywną. Mówię o stowarzyszeniu Otwarte Jeziora, którego celem jest ułatwianie dostępu do jezior osobom niepełnosprawnym. Jak pan znajduje na to wszystko czas?
— Jeśli otaczasz się dobrymi ludźmi i mieszkasz na Mazurach w otoczeniu tak pięknej przyrody, to masz czas na to, co dobre i pożyteczne. Ci ludzie wspierają cię i inspirują, a otoczenie dodaje ci siły. Często trafiamy na wiele przeciwności, ale idziemy twardo do przodu! W tym miejscu szczególne podziękowania należą się Natalii Lipskiej która postawiła wolontariat w moim sercu na dużo wyższy poziom.
— Jaką radę dałby pan młodym ludziom, którzy chcieliby zostać na Mazurach i tu prowadzić biznes?
— To co robisz musi być twoją pasją, musisz każdego dnia stawiać sobie cel i robić wszystko, żeby to osiągnąć. Bądź zawsze życzliwy dla ludzi. Nic nie ułatwia kontaktów tak dobrze, jak dobre relacje. Węgorzewo ma wielki, niewykorzystany potencjał.
— Domyślam się, że nie tylko przyrodniczo-krajobrazowy, ale i ludzki?
— Przede wszystkim ludzie. Mamy bardzo dużo terenów, które są niezagospodarowane, a znajdują się w bezpośredniej bliskości jezior. Potencjalnie mamy dużą przewagę nad Giżyckiem czy Mikołajkami, które są już za ciasne na inwestycje. Gdybyśmy jako miasto stworzyli wielki kompleks sportowo turystyczny np. nad jeziorem Święcajty i wokół tego kompleksu sprzedali tereny pod inwestycje wspierające, to wtedy moglibyśmy liczyć na szybki rozwój regionu.
Wyprzedzam falę komentarzy o ekologii i dziewiczości terenu — proszę być spokojnym, jezioro Święcajty ma tylko północny brzeg idealny pod inwestycje, Mamry zostają nienaruszone.
— Pana zdaniem na co powinniśmy stawiać, promując nasz region?
— Mieszkamy nad pięknymi jeziorami. I to na nie powinniśmy postawić. Nie rozdrabniajmy się na inne tematy. Bądźmy mistrzami w jednej, a nie w wielu kategoriach.

Łukasz Razowski
l.razowski@gazetaolsztynska.pl

Na swoim: W naszym cyklu pokazujemy małe firmy. Te, które działają od lat, i te, które dopiero startują. Rozmawialiśmy już z przedsiębiorcami z Olsztyna, Ełku czy Iławy, ale też z Kruszewca koło Kętrzyna i Idzbarka koło Ostródy. Jeżeli chcecie, żeby i z Wami porozmawiać, napiszcie do mnie na Facebooku.
Igor Hrywna















Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB